Może kiedyś uda mi się pomyszkować w zasobach włoskich magazynów ze starociami, póki co jednak, jeśli chodzi o design z tego regionu, muszę liczyć na przypadki, jak ten. Szukając w googlach jakiejś podpowiedzi do właśnie robionego mebla, w rezultatach wyświetlił mi się fotel przywodzący na myśl od razu projekty Gio Pontiego, Paollo Buffy, generalnie włoskie perełki. Jak myślicie, co zrobiłem?
Włoski design z najwyższej półki
Fotel był oczywiście ubrany w kilka wtórnych warstw, ale dobry projekt trudno jest ukryć w ten sposób. I to w Polsce mi się wyświetlił, u jednego z handlujących różnościami z zachodu (wszelkiej, choć generalnie vintage maści). Dzwonię od razu, czy dostępny. Tak i da się zejść z ceny, bo tanio nie jest. Zaliczkuję, zaklepane.
Szukam, czyj to może być projekt, bez skutku. Znajduję trzy identyczne, sprzedane jako włoski design z najwyższej półki. No mam nadzieję, ale ciągle mebel gdzieś tam w Polsce, więc trudno to sprawdzić. Długo nie czekam, najbliższy kurs w Polskę organizuję tak, by fotel był po drodze między Szczecinem a Nowym Targiem i wracam z przesiąkniętym różnymi smrodami, ubranym w cebulkę, jakby bał się słowiańskich mrozów, Włochem, oby.
Rozbieranie fotela
Przy najbliższej wolnej chwili biorę się za rozbieranie, uwalnianie fotela z kilku kolejnych warstw. Po kolei odsłaniam pierwotny kształt, użytą do wykończenia tkaninę, utlenioną i praktycznie będącą w proszku warstwę gąbki. Pod gąbką tkana na płótnie warstwa końskiego włosia, a pod nią, przykryty zniszczonym już płótnem układ sprężyn falistych, montowanych w ciekawy, niespotykany sposób. Tapicer, który miał wgląd w każdy z opisanych powyżej kroków, by móc je później odtworzyć, powiedział, że ta konstrukcja bardzo przypomina mu tapicerkę w samochodach z tej epoki, którą niejednokrotnie odnawiał.
Mam więc fotel rozebrany do naga nieomal i widzę dokładność konstrukcji w detalach, którą rzadko spotykam w większości skandynawskich projektów tapicerowanych. Z całą pewnością fotel Kare Klinta, który akurat jest w przygotowaniu, zachwyca podobnie traktowanymi detalami tej ukrytej części mebla, jednak jest to wyjątek. Nie mam więc wątpliwości, że rozebrany przeze mnie Włoch, to ekstra klasa. Cesarstwo za nazwisko projektanta!!
Włoch golusieńki – czeka na sprzedaż
Powoli zdobywam materiały jakich użyto w zbudowaniu tapicerki, co okazuje się nie jest takie proste. Udało mi się także kupić bawełniany velvet niemal identyczny z tym, którego użyto do wykończenia, jeśli się na to zdecyduję. Bo najchętniej przystroiłbym ten fotel w uzgodnieniu z klientem, który się nim zachwyci…
Póki co Włoch jest golusieńki i czeka w kolejce.