No trudny temat, ale trzeba. I może boleć, ostrzegam.

Wielokrotnie przeglądając portale aukcyjne spotykam się z takim, jak w tytule, bądź podobnym opisem oferowanego do sprzedaży mebla. Co sugeruje, że po kupnie po pierwsze drewniane elementy można sobie przeciągnąć oliwką, czy innym cudownym środkiem dla ich renowacji a po drugie tapicerka, to jest niemal od razu do użytku. I żeby była jasność, mówimy o meblach, które mają około 60 lat na karku, co najmniej. O ile z tymi elementami drewnianymi mógłbym się zgodzić na decyzję o ich nieodnawianiu, jakoś wpisując to w pojęcie kultowej „patyny”, o tyle z tapicerką nie jest już tak łatwo. Zakładam oczywiście, że mebel ma być użytkowany, że ma tworzyć atmosferę miejsca, w którym przebywamy, a nie wstawiony za szybą jako eksponat z epoki.

Rozebrałem takich mebli już setki i jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by to co znalazłem w środku było przyjemne w sensie zapachowym. Naturalne materiały chłoną i zachowują zapachy. Jedne bardziej, drugie mniej. Fakt, że pokryjemy je kolejna warstwą tkaniny zmieni tylko pozory, pozwoli komuś to szybko sprzedać, ale nie zneutralizuje zapachów. Dodatkowa, maskująca wyściółka sprawi, że mebel będzie miał jako taką sprężystość, ale zgubi swój pierwotny, projektowy kształt.

Wypełnienia naturalne, z biegiem lat tracą część swych właściwości. Co z tego, że sprężyny wciąż pracują jak trzeba, jeśli pasy na których spoczywają straciły wytrzymałość, sznury, którymi je powiązano podobnie uległy poluźnieniu, bądź zerwaniu i nie pełnią swej funkcji teraz, a tym bardziej przez kolejne, spodziewane lata użytkowania. Włosie końskie wymaga także co najmniej ponownego ułożenia, jeśli nie wymiany, bądź uzupełnienia. 

Meble odrobinę młodsze, w których na szeroką skalę zaczęto używać gąbek tapicerskich, są w podobnej sytuacji. Gąbki ulegają utlenieniu. Tracą swoją sprężystość w najlepszym wypadku, a w najgorszym zamieniają się w proszek wysypujący się z mebla po zdjęciu kilku warstw poszycia. Z zapachami sprawa ma się, jak opisałem powyżej.

Inną, choć dla mnie zasadniczą sprawą jest fakt, że mebel rozebrany do gołego pozwala profesjonalnie dokonać wszystkich, wymaganych napraw i zabezpieczeń jego konstrukcji. Na kolejne lata .

Można się załamać? Ano można i szczerze przyznam, że meble tapicerowane, przez lata były przedmiotem, do którego podchodziłem bez entuzjazmu. Wpływ miały na to wymienione powody i przekonanie wśród klientów, że można, jak w tytule, i to tycia robota jest. 

Od momentu jednak, kiedy nie pozwalam sobie na skróty, na rozpoczęcie bez omówienia zakresu i efektu prac z klientem, sprawia mi to przyjemność. Od początku do końca. 

Klienci często, najczęściej proszą, by przykryć fotel od spodu czarną, bawełnianą podbitką, rozumiem to i zgadzam się, choć ja najchętniej, po fachowo przeprowadzonej renowacji zostawiłbym te „bebechy” odkryte. Wymienione pasy, idealnie powiązane sprężyny przykryte świeżutką jutą i wyściółką… Tu nie ma czego chować, tu jest się czym chwalić 😊